Otwarcie punktu, do którego trafić mają osoby uciekające przed wojną, wiązać się będzie z:
powstawaniem kolejek i
wydłużonym pobytem uchodźców przy granicy.
Skutek: zatłoczenie regionu. Chyba że ktoś chciałby postawić wiele takich kontenerów, ale i tak pozostaje pytanie po co komu te kontenery, skoro aktywiści i służby już od jakiegoś czasu opiekują się uchodźcami?
Zależy nam raczej na przepustowości: na sprawnym rozmieszczeniu migrującej ludności w miejscach, które są gotowe przyjąć tę ludność.
Wiem np. że jedna z warszawskich inicjatyw rozważa uruchomienie narzędzia do koordynacji wysiłków wkładanych w pomoc potrzebującym. Może lepiej wesprzeć aktywistów udostępniając im takie narzędzie?
Moim zdaniem lepiej wydać kasę na pomoc ludziom, którzy zostaną z nami przez miesiące lub lata. Te kontenery wyglądają na produkt, na którym ktoś po prostu chciałby zarobić.